29 listopada,sobota. Dzisiaj Chris ma wolne. Od rana urzędował w swoim pokoju,a ja ubrana w to zeszłam na dół i na śniadanie zjadłam jabłko. Nie byłam głodna ale zrobiłam sobie zielonej herbaty. Jak codziennie moim głównym zajęciem było leżingowanie na kanapie i oglądanie Tv. Ale po godzinie zaczęło mnie to nudzić. W swoim pokoju dorwałam sztalugę,farby i pędzle. Zaczęłam malować na płótnie. Pościłam wodzę fantazji. Nie wiem co dokładnie to przedstawialo ale twierdząc że dzielo odzwierciedla autora to jestem nieźle porąbana. Po ukończeniu bazgrołów zeszłam na dół i nie wiem czemu zaczęłam śpiewać. Na szczęście nikogo nie było bo bym dostała opierdziel za zakłócanie spokoju. Hehe mój humor powraca! Nie no. No może trochę... Po 3 godzinach ktoś zadzwonił do drzwi. Był to Dawid. No tak. Nieszczęścia chodzą parami.
-Hej siema. Tęskniliście??-spytal cwaniacko
-Yyym... Nie! Mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.
Wszedł do domu.
-Wróciłem z Polski. Mam teraz trochę wolnego czasu wiec może gdzieś razem wyskoczymy??-zdjął płaszcz i nalał sobie zrobionej przeze mnie mojej ulubionej zielonej herbaty.
-No na to to ty nie masz szans..
-Dlaczego? Wyobraź sobie ty ja i zachód słońca...-złapał mnie za podbródek
-Wal się -strąciłam jego rękę
Wtedy weszła Martyna.
-Kotku,wiesz że możemy iść gdzieś indziej??
-Goń się. Jesteś tak irytujący że...!!!
-Chcesz mnie pocałować,,,-dokończył mrucząc
-Yyyyhhhh.!!!!-wydałam z siebie dźwięk wściekłości i poszłam dziarskim krokiem do pokoju Chrisa.
Wparowałam tam bez pukania.
-Nawet nie wyobrażasz sobie!!!-weszłam z hukiem do pokoju
Mój brat właśnie grał na gitarze. Gdy weszłam aż podskoczył.
-Kto umarł?-spytal
-Jeszcze nikt.
-A co się stało?
-Dawid. Jest tak irytujący,tak mnie wnerwia,ze myślałam że zaraz mu przywalę -uderzyłam pięścią w stół
-Ej ej. Ty mi pokoju nie rozwalaj co? Masz swój . A po drugie to muszę z nim pogadać.
Ja lekko ochłonęłam i razem weszliśmy do kuchni gdzie sam zainteresowany w najlepsze bajerował Martynę. No tak takie typy nie odpuszczą. Chris zaczął gadać z Dawidem a ja i Martyna poszłyśmy do salonu bo widziałam ze jest jakaś nieswoja. Zachowywała się inaczej niż zwykle. Jakby rozkojarzona?
Ale pani psycholog Nina M. pozna wszystko.
Usiadłyśmy na kanapie a ja zaczęłam
-Który to?
-Kto?
-Chłopak
-Jaki??
-Ten który ci się podoba
-Żaden...
-Weź... Mnie nie okłamiesz
-No dobra... Max.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz