Julka miała problem z Maxem. Nie dziwię się jej... Powiedziała,że zwierzył jej sie z pewnego sekretu. Bała się mi to powiedzieć.
-Napewno chcesz to wiedzieć?-dopytywała
-Tak. No,mów!!
-Ok, umówiłam się z nim
-Woow, serio???.
-Co?- zmieszała się
-No pasujecie do siebie, chociaż nie wiem czy nie za krótko się znacie.
-Spokojnie, jesteśmy tylko znajomymi. Poznajemy się.
-W takim razie okey.
-No dobra... Muszę spadać. Pa!
-Pa!
Ja poszłam do siebie. Usiadłam na balkonie z kolejną książką, ,,Zostań,jeśli kochasz" . Pogrążyłam się w lekturze gdy nagle usłyszałam ciche wołanie mojego imienia. Rozejrzałam się i nikogo nie zauważyłam. Nagle na moim balkonie pojawił się Tom.
-Tom??! Co ty tutaj robisz??
-Wdrapałem się tutaj o! Po tamtym drzewie.-wskazał na wysoki dąb.
-Bo??
-Bo tak.
-Aha.-uśmiechnęłam się.
-Bo ten...-rozsiadł się na moim fotelu
-No...-oparłam się o barierkę.
-Co tam u ciebie?
-Ok...-spuściłam wzrok
-Tsaaa... Na pewno. Czy wcale tak nie jest,że pokłóciłaś się z Nathanem?
-Noi? Co z tego?
-No dużo! Nie musicie się kochać,ale chociaż tolerować... Nie da rady?
-Nie,z nim nie da rady nie kłócić się przez 5 minut.
-Oj,przesadzasz...
-Nie. Nawet nie wiessz jak mnie ten człowiek denerwuje. Samym swoim pojawieniem się.
-Da się go przełknąć ale wiesz. Trzeba go bliżej poznać.
-Ale go się nie da poznać.
-Dobra,zmnieńmy temat!
-Ok.
Tak zaczęliśmy rozmawiać na mniej skomplikowane tematy. Pośmialiśmy się do 24:00. Potem położyłam się spać........................................................................................................................
.................................................................................................................
........................................................................................
...................................................................
...............................................
................................
.....................
.........
...
..
.
Obudziłam się o 8:30. Poszłam do łazienki,pod prysznic i zeszłam na dół ubrana w to:
Na dole spotkałam Kelsey,Julkę,Monikę,Maxa,Jay'a,Toma, Sivę, Nareeshę i Nathana... Niestety.
Przywitałam się ze wszystkimi i na śniadanie wzięłam miskę płatków owsianych. Już chciałam powiedzieć,że Nathan się boi odezwać,ale się przeliczyłam. W tym momencie powiedział:
-Hej,jak się spało?-był dziwnie miły
-Dobrze.
-I wszyscy musieli na ciebie czekać.
-W końcu wiesz jak inni się czują gdy czekają na ciebie.
-Ostatnio wyrabiam się w czasie.- strzelił szelmowskim uśmiechem.
-Gratulacje panu.- teatralnie się ukłoniłam
-Nie dzięki.
-Czyli to miłe przywitanie i pytanie "jak się spało było tylko wstępem do twojej wrodzonej jędzowatości.
-Facet nie może być jędzą, wiesz o tym?
-Iii? Nie obchodzi mnie twoje zdanie BabyNath.
-Tak mówią na mnie przyjaciele.- uśmiechnął się cwaniacko
-Czyli nie ja?
-Jeszcze się do nich nie zaliczasz. Jeszcze.
-Ha! Czyli żeby zaliczać się do TWOICH przyjaciół to trzeba mieć jakieś kwalifikacje?- napięcie we mnie rosło.
-Ba! Conajmniej metr siedemdziesiąt.- oparł się o komodę.
Wiedział,że jestem najniższa z całego towarzystwa.
-No to nie dostanę tego zaszczytu bycia twoją przyjaciółką. Szkoda.- sarkazm, moje drugie imię.
-Niestety. Chyba,że się postarasz to moooże nagniemy zasady.- przybliżył swoją twarz do mojej łapiąc mnie za podbródek.
-Wolę nie łamać zasad.- wyminęłam go.
Wróciłam to reszty.
-O! Już się skończyliście kłócić?- spytał Jay
-My się nie kłócimy tylko sprzeczamy.- dołączył do nas uśmiechnięty Sykes.
-Ewentualnie prowadzimy żywą wymianę zdań.- dodałam
-Przecież.- odezwał się Chris.
Zmroziłam go spojrzeniem.
-Dooobra. Przyszliśmy po was, bo idziemy na zakupy do galerii handlowej, na obiad i do kina.- wyliczał Seev
-Tylko czy wy idziecie z nami?- spytał Max
-Pewnie, ale z nim- wskazałam na Sykes'a.- nie gadam.
Ten tylko coś powiedział pod nosem.
-Okey, zrobimy wam separację.- powiedział McGuiness ubierając kurtkę.
Wszyscy postąpili tak jak on. W końcu wyszliśmy.
Dotarliśmy do galerii handlowej. Najpierw wybraliśmy się na zakupy. Podzieliliśmy się na 3 grupki:
1) Siva, Nareesha, Kelsey
2)Chris, Jay, Sykes, Monika.
3)Ja, Max, Tom, Julka.
My poszliśmy do C&A. Po kilku odwiedzonych sklepach chłopaki mieli kilka pełnych toreb z zakupami, a ja nic, chociaż wiele mi się podobało.
-A ty młoda co taka powściągliwa?- spytał w końcu Max
-Właśnie, widziałem,że podobała ci się tamta kurtka.- dodał Tom
-Cienko u mnie z kasą.- przyznałam.
-Ojej, to było mówić, to byśmy ci kupili...
-O nie.
-Czemu?
-Nie będę brała od was pieniędzy!
-Ale Nina...
-Żadne ale. Koniec, kropka.
-A ile kosztowała ta kurtka?- spytał Parker.
-89.99.
-To chyba mała pożyczka wchodzi w grę?- zaproponował Max
Chwila namysłu.........
-Okey, ale gdy tylko dostanę kasę od razu wam oddam.
-Ok, dla mnie spoko.
-Dla mnie też.
Ruszyliśmy do sklepu i Max udzielił mi pożyczki na to cudeńko:

-Tylko masz mi ją nosić.
-Dobrze tato.- zaśmialiśmy się i ruszyliśmy do pizzerii na umówioną godzinę z resztą.
Gdy tam dotarliśmy wszyscy byli oprócz Nathana. Czyżby pan idealny się spóźniał??? o.O
-Jestem.- pojawił się po 5 minutach.
-Spóźniony.- dodałam z satysfakcją.
-Ludzka rzecz. Co zamawiamy?- zmienił temat.
-Może... pizze?- zaproponowałam
-Bo będąc w pizzerii zamówisz kawę.- powiedziął Chris.
-Chciałaś być zabawna, nie pykło.- szepną w moją stronę Nathan.
Zignorowałam go. Po raz kolejny pytam się sama siebie ''Co ja takiego w nim widziałam na początku??"