niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 18


      Byliśmy tam od ok. 22:00 do aż 4:00 nad ranem. Wiedziałam,że niektórzy nie wyjdą z klubu o własnych nogach. Jedynie trzeźwa byłam ja,Chris, Siva,Nareesha i Julka,która żadko cokolwiek pije. Mieliśmy do wytargania 6 osób w tym 4 chłopaków. Chris zajął się Tomem i Kelsey, Siva Maxem, Nareesha Moniką, a mi pozostał Nathan. Nie byłam zadowolona z tego powodu. Na trzeźwo jest nie do zniesienia a co dopiero po pijanemu. Jednak wzięłam go pod rękę. On posłusznie szedł za mną.
W pewnej chwili zatrzymał się i za Chiny nie dało go się ruszyć.
-Niiinnaaa!!-zaczął się wydzierać
-Zamknij się idioto.- warknełam
-Nie masz prawa mi rozkazywać!
-Mam. Idziemy!
-Nie. Dla mnie jesteś nikim wiesz? Wielka imprezowiczka,miss i księżniczka. A dała się porwać i zgwałcić. Co? Nie było księcia z bajki na bia,ym kniu który by cię uratował? Aha zapomniałem,że to twój książę właśnie ci to zrobił. Hahahh Masakra...-zaczał się nabijać
(uderzyłam go w twarz z liścia) -Słuchaj,jeśli chcesz możesz sam wracać do domu,ale wtedy przyłapią cię papparazzi i pstryk koniec kariery.
-I co mnie to? Walić wszystko napewno nie będę marnować z tobą czasu.-wyszarpał swoją rękę
Na szczęście w pobliżu był Seev. Zabrał go do taxówki,a ja mogłam spokojnie wrócić do domu z Chrisem, Martyną i Moniką.

    Obudziłam się o 14:00. No nieźle... Wstałam i poszłam pod życiodajny prysznic. Ubrałam się
Zeszłam na dół gdzie Chris już nie spał i szperał coś w laptopie.
-No młoda. Od stycznia do szkoły.-powiedział
-Co? No chyba nie...
-Tak masz 17 lat i musisz zaliczyć półtora roku,żeby zdać maturę.
-Masz rację.... A gdzie?
-Tutaj w Londynie. W
Woodside High School
-NIe tak źle,co rodzice?
-Tsaa... A tak wgl jeszcze 23 do świąt!
-Serio? Ale wiesz,że tutaj nie ma takiej naszej wigilii
-Wiem,pojedziemy do domu do Polski.
-Aaaa

Godzinę później pojechaliśmy do księgarni kupić książki do szkoły. Maasaakra ile tego było!  Do tego zeszyty. Za wszystko zapłaciliśmy 300 funtów. No muszę się przyznać,że namówiłam braciszka na książkę pt "If I stay" . Potem pojechaliśmy do galerii handlowej (omnomnom) aby kupić plecak lub torbę. Jestem dość wybredna więc wyszło na to,że po 2 godzinach znaleźliśmy :
 
Niezbyt pstrokaty bo i tak potrzebny na półtorej roku...
Wróciliśmy do domu i na obiad zamówiliśmy pizze. Nie chciało nam się gotować. Po chwili dołączyli  do nas Dawid z Moniką.
-Siema co wpieprzacie?-spytał Małecki
-Nie twój interes.
-Dacie?
-Dobra, żulnio! Heheheh
Zjedliśmy pizze,a ja poszłam do siebie do pokoju. Tam przyszła do mnie Jula,a Nina jako pogotowie,psycholog i terapeuta musi pomagać WSZYSTKIM BEZ PRZERWY...